Wiadomości z rynku

poniedziałek
30 grudnia 2024

Case, JCB... na targach rolniczych

Relacja z targów Agro Show w Bednarach
05.10.2007 00:00:00
Kilkadziesiąt tysięcy osób odwiedziło w dniach 21-24 września IX Międzynarodową Wystawę Rolniczą Agro Show w Bednarach (woj. wielkopolskie). To największa plenerowa impreza branżowa w kraju.
Dokładnych danych na temat liczby zwiedzających nie ma, bo wstęp na Agro Show jest wolny. Wiadomo natomiast, że zwiedzający mogli obejrzeć prezentację ponad pięciuset wystawców, którzy bez reszty opanowali pas startowy byłego lotniska wojskowego. Kilkunastohektarowy obszar zapełnił się maszynami i pojazdami przydatnymi w rolnictwie. Nie zabrakło zwiedzających. Czuć było koniunkturę, bo doszło do wielu rozmów handlowych.
Ciągnikowe nowalijki
Prawdziwy urodzaj panował w grupie ciągników rolniczych. Największe stoiska mieli znani producenci John Deere, New Holland, Claas, Fendt, Pronar i Zetor. Pojawiło się też sporo marek kojarzonych dotąd głównie np. z budownictwem czy też na naszym rynku wcześniej praktycznie nieznanych. Na nich skupimy się w relacji.
Firma Case pokazała ciągniki nowej serii Puma. To duże maszyny z silnikami o mocy od 167 do 313 KM, zaopatrzone w system zarządzania mocą, a zatem potrafiące uzależnić aktualny wydatek energii od tego, jak trudne zadanie mają do wykonania. Pumy przeznaczone są dla dużych gospodarstw, a sprawdzają się szczególnie tam, gdzie wymagany jest spory udźwig (przekracza 8 t).
LS to z kolei nieduże ciągniki rodem z Korei znajdujące zastosowanie nie tylko w rolnictwie, ale i ogrodnictwie czy gospodarce komunalnej. Jak powiedziano nam na stoisku firmy Gasperowicz z Lidzbarka Warmińskiego, dystrybutora LS, dostępne są już obie rodziny produktów tej marki, ciągniki serii Rio (moce silników od 28 do 47 KM) oraz Neo (41-57 KM).
Zaciekawienie budziły też ciągniki włoskiej marki Landini, szczególnie seria LandPower. Walorem jest uniwersalność oraz możliwość wyboru spośród szerokiej gamy wersji (moc od 117 do 183 KM). W zależności od wariantu WOM może być załączany mechanicznie lub elektrohydraulicznie.
Zupełnie inne walory reprezentuje Foton, nowy ciągnik rodem z Pol-Motu Warfama w Dobrym Mieście. Powstaje w Polsce, ale z chińskich podzespołów i ma markowy silnik pochodzący od Perkinsa. W rezultacie producentowi udało się zaproponować stosunkowo niską cenę, co dla wielu jest kryterium decydującym o wyborze tej a nie innej maszyny.
JCB Fastrac sprzedawany przez toruński Interhandler, polskiego przedstawiciela JCB, jest swoistym połączeniem ciągnika rolniczego i ciężarówki. Zastosowano hydropneumatyczne zawieszenie ze sprężynami zwojowymi, co zapewnia ciągnikowi właściwości trakcyjne znane z aut ciężarowych. Prędkość maksymalna wynosi ponad 60 km/h. W przeciwieństwie do typowych traktorów Fastrac porusza się na czterech równej wielkości kołach. W najpopularniejszych wersjach (3200 i 3230) do napędu służą silniki Cumminsa o mocy 195 oraz 220 KM.
Jedni produkują ciągniki, inni tylko ich elementy. Bardzo dużym zainteresowaniem cieszyło się stoisko firmy Naglak z Koźmina. Wytwarza kabiny do traktorów. - Rolnicy coraz większą wagę przywiązują do estetyki maszyn, chcą odświeżyć swe czasem bardzo stare ciągniki czy kombajny. My ubieramy wnętrza maszyn w nowe szaty - mówi Sebastian Marcinek z firmy Naglak.
Bez dyszla ani rusz
Wspólną cechą wielu prezentowanych maszyn używanych do prac polowych, a także środków transportu jest to, że nie poruszają się samodzielnie, a do ich obsługi potrzebny jest traktor.
Centaur to nowa maszyna do różnego rodzaju prac wykonywanych na roli, pochodząca od niemieckiej firmy Amazone. Zwraca uwagę relatywnie duża, wynosząca 800 mm wysokość ramy. Głębokość pracy sięga 300 mm. Maszynę stosuje się m.in. do obróbki ściernisk i do głębokiego spulchniania ziemi.
Wozy asenizacyjne, rozlewacze gnojowicy i rozrzutniki Samson pochodzą z Danii. Jak podkreśla Waldemar Czekaj z firma MIHG z Pyrzyc, dystrybutora Samsona w Polsce, są to zazwyczaj urządzenia przeznaczone dla wielkoobszarowych gospodarstw. Na targach pokazano przyczepę z rozrzutnikiem obornika lub wapna Flex 20. Poj. zbiornika wynosi 20 m sześc., a ważący prawie 7 ton, czterokołowy kolos pracuje na szerokości (w zależności od ustawienia) od 12 do 24 m.
Sporo osób gromadziło się również na stoisku z przyczepami niemieckiego Fliegla zaopatrzonymi w nowatorski system rozładowczy Gigant. Przednia ściana jest ruchoma, służy do wypychania zawartości przyczepy na zewnątrz. Jak podkreślił dystrybutor tych przyczep, Wojciech Dzięgielewski z Agrotechnika Stawiski, podwozie ma charakter uniwersalny, skrzynię można szybko zastąpić np. platformą czy beczką.
W "powodzi" importowanych przyczep znalazło się też kilka produktów rodem z Polski. Jest wśród nich ścinacz zielonek T-635 skonstruowany w firmie Zamet ze Słupna k. Płocka. Podzespoły pochodzą w większości także od rodzimych wytwórców. T-635 ma ponad 6 m długości i obsługiwany jest przez niewielki ciągnik (moc silnika ok. 30 KM). Przy pomocy ścinacza można kosić oraz transportować rośliny niskołodygowe.
Premiery z łyżkami
Było dużo nowych ładowaczy rolniczych. Zdaniem Benoita de Vosa z francuskiej firmy Pichon oferującej ładowacze, w Polsce rośnie bardzo szybko rynek, bo zaległości są ogromne. - Polscy rolnicy dopiero od niedawna masowo kupują urządzenia, które na Zachodzie są od lat nie tylko w dużych, ale i średnich czy nawet małych gospodarstwach - stwierdził nasz rozmówca. Firma Pichon wprowadziła do sprzedaży w Polsce m.in. niewielkie ładowacze będące w istocie nośnikami osprzętu. Oprócz łyżek można je wyposażać m.in. w świdry, haki i widły do palet. Podobne funkcje pełnią też debiutujące na targach maszyny niemieckiej firmy Oehler. Na stoisku Rolmaksu Świdnik, sprzedającego wyroby Oehlera, znalazł się ładowacz OH 3600 z silnikiem o zmiennej wydajności. Poza produktami rodem z Francji czy Niemiec na rynku ładowaczy zauważamy ostatnio prawdziwą inwazję "włoszczyzny". Na Agro Show pokazano teleskopowe maszyny firmy Dieci (m.in. Icarus), a także Faresin FH (m.in. najnowsza FH 6.25). W obu przypadkach są to niskie, teleskopowe, czterokołowe ładowacze z trzema rodzajami napędu: przednią osią skrętną, obiema osiami skrętnymi, a także z tzw. psim chodem.
Targi Agro Show zorganizowała Polska Izba Gospodarcza Maszyn i Urządzeń Rolniczych. Kolejna edycja za rok.
Mówią wystawcy
Michał Wojciechowski z Amazone ze Środy Wielkopolskiej:
- Agro Show jest imprezą, na której po prostu trzeba być. My traktujemy to głównie jako największą w Polsce okazję do promocji swych nowych maszyn. W tym roku pokazaliśmy m.in. rozsiewacze oraz uniwersalną maszynę do wszelkiego rodzaju upraw. Po okresie kiedy na targach dochodziło tylko do rozmów, nie do transakcji, teraz zaczyna być inaczej. Wielu rolników nie kryje, że przyjeżdża tu konkretnie, na zakupy.
Edward Paczuski z Zametu ze Słupna k. Płocka:
- Agro Show uważam za bardzo dobrą formę promocji zwłaszcza wtedy, gdy na rynku notujemy pewien zastój, taki jak obecnie. Wynika on po prostu z braku środków pomocowych. Kiedy znowu rolnicy będą mieli do dyspozycji fundusze unijne, tego nie wiadomo. Po zainteresowaniu targami widać jednak, że wielu przygotowuje się do zakupów. Tu w jednym miejscu mogli w spokoju przeanalizować oferty konkurujących na rynku firm, by dokonać sensownego wyboru.
Tomasz Żywieczka z firmy Krukowiak z Brześcia Kujawskiego:
- Nasza firma do niedawna była znana głównie z produkcji opryskiwaczy samojezdnych. Targi wykorzystujemy m.in. do tego, aby pokazać też inną część naszej działalności. Jesteśmy dystrybutorem maszyn rolniczych wielu marek. Tym razem chcieliśmy zwrócić uwagę np. na nowe ciągniki Kubota 9000. Do niedawna japońskie maszyny rolnicze były traktowane przez naszych klientów trochę z "przymrużeniem oka". Teraz sytuacja się zmienia, nabywców szybko przybywa.
Klikając [ Zapisz ] zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W każdej chwili możesz się wypisać klikając na link Wypisz znajdujący się na końcu każdej z otrzymanych wiadomości.